Właśnie
przyjechaliśmy do Jerez na drugi weekend festiwalowy. Zatrzymaliśmy
sie w tym samym hotelu co poprzednio (Villa Jerez). Nie jest duży
(18 pokoi), ładnie położony w dużym ogrodzie. Na śniadanie
podają bardzo dobre, małe croissanty, to miła odmiana po
codziennej owsiance w domu.
Podczas
tego pobytu, oprócz flamenco w mieście czekają na nas inne
atrakcje : odbywają się dwu i trzy gwiazdkowe zawody w ujeżdżeniu.Wybieramy
się na nie jutro i pojutrze.
Dziś
wieczorem (czwartek, 26 II) idziemy na koncert do "Sala Paul",
jednej z kilku sal, w których obok teatru Villamarta odbywają się
festiwalowe przedstawienia. Występować
będą Marco Flores i Olga Pericet. Pamietam tę parę z poprzednich
lat, zawsze bardzo podobał mi się ich taniec. To
flamenco bardziej zwrócone w stronę tradycji niż nowoczesne (ale
nie taniec w starym typie) podbudowane wyraźnie klasycznym
wykształceniem baletowym tancerzy.
Jesteśmy
świeżo po koncercie. Odbywał się w innej konwencji niż w
teatrze. Przede wszystkim scena była bardzo blisko widowni (brak
proscenium). Poszczególne części oddzielała narracja prowadzona
przez przystojnego, starszego, siwego pana. Rozmawiał on także z
tancerzami. Mogliśmy się tylko domyślać z poszczególnych
zrozumiałych dla nas słów, że rzecz dotyczyła filozofii tańca,
problemów z przedstawianiem uczuć bez słów, samymi tylko gestami,
historii flamenco.
Tancerze
byli bardzo naturalni, nie gwiazdorzyli, siedząc po kolejnych
tańcach na krzesełkach i odpowiadając na pytania byli zwykłymi,
młodymi, szczupłymi ludźmi, niczym szczególnym się nie wyróżniającymi. W
tańcu zmieniali się rośli, pięknieli, stawali się niezwykli. Koncert
jak wszystkie poprzednie bardzo nam się podobał.
Ostatni
w tym tygodniu festiwalowym oglądany przez na spektakl poświęcony
był postaci amerykańskiego pisarza romantycznego Allana Edgara Poe,
jego miłosci do Virgini Elizy Clemm, jego nałogom, szaleństwu i
śmierci. W roli pisarza wystąpił Ruben Olmo. Wszystko
w tym balecie zaczynając od tancerzy, poprzez scenografię, muzykę,
śpiew, ubiory doskonale oddawało mroczną historię pisarza. Scenografia
nawiązywała do głównych dzieł autora pt."Kruk" i
"Czarny kot". Zwłaszcza
scena tańca Olmo ubranego w czarną suknię do flamenco na tle
lecących, ogromnych, czarnych ptaków wspaniale oddawała stany
psychiczne głównego bohatera. Sceny
zbiorowe z udziałem adeptów sztuki flamenco też urzekały
ekspresją. Ruben
Olmo, wg. mnie jak żaden przed nim z oglądanych przez nas artystów,
oddał stany psychiczne swojego bohatera posługując się tylko
gestem.
To
już nie było flamenco tak jak je sobie wyobrażamy : urocze kobiety
w pięknych strojach i szczupli, wykwintni caballeros, to był balet
nowoczesny, odwołujący się do skrótów myślowych, pokazujący
mroczną stronę ludzkiej psychiki. Myślę,
że ci którzy przyjechali obejrzeć klasyczne flamenco mogli poczuć
się zawiedzeni, a przywożone są tu na jeden spektakl całe
autobusy turystów. Nam
bardzo się ten spektakl podobał, chciałabym obejrzeć Rubena Olmo
w innych jeszcze przedstawieniach, może za rok...
Zawody
w ujeżdżeniu odbywają się na terenie należącym do fundacji
Królewskiej Szkoły Jazdy. To piękny ogród położony w centrum
miasta z zabytkowymi stajniami, ujeżdżalnią, maneżami i
niewielkim pałacykiem w którym mieści się restauracja. W parku na
wysokich drzewach znajdują się gniazda kilku bocianich par. Głośny
klekot ptaków nie przeszkadzał konkursowym koniom w prezentacji
programu.
Pierwszy
raz miałam okazję widzieć programy ujeżdżeniowe prezentowane nie
tylko przez konie ras niemieckich, holenderskich czy skandynawskich ale też przez konie ras z Półwyspu Iberyjskiego. Wg
mnie, nie jestem znawcą, najpiękniej prezentowały się siwe konie
andaluzyjskie i luzytańskie.
Niestety
dzisiaj wyjeżdżamy z Jerez nie będziemy więc widzieć
ujeżdżeniowych programów najwyższej klasy konkursu.
Piękne miejsca.
OdpowiedzUsuńPiękne konie.
Piękne emocje.
:)