niedziela, 23 marca 2014

Batoniki energetyczne

Andrzej i ja staramy się jeść zgodnie z obecnie obowiązującymi standardami, a więc pięć razy dziennie, chudo, bez owoców za to z warzywami, bez glutenu i produktów mlecznych (oprócz jogurtów naturalnych), węglowodany tylko w 3 pierwszych posiłkach, bez cukru. Strasznie to wygląda ale niekoniecznie zawsze trzymamy się reguł.
Na siłownię chodzimy pięć razy w tygodniu, spędzamy tam po ok 2.5 godz (w tym 1 godz ćwiczeń kardio, a reszta to trening funkcjonalny, rozgrzewka, rozciąganie).
To tak z marszu podam przepis na batoniki energetyczne.
Znalazłam ten przepis w dodatku do Gazety Wyborczej w kąciku dla wegetarian. Najpierw zrobiłam wszystko zgodnie z przepisem (autorstwa Joanny Szachowskiej-Tarkowskiej) i batoniki wyszły smaczne, ale potem trochę go zmieniłam i wydają mi się lepsze.

Batoniki energetyczne

10-11 suszonych fig
1/2 szklanki suszonej żurawiny(lub wiśni bez pestek)
1/2 szklanki suszonych daktyli bez pestek
1/2 szklanki rodzynek
1/2 szklanki migdałów bez skórki
1/2 szklanki łuskanego słonecznika
1/2 szklanki suszonych moreli
1/2 szklanki zmielonego siemienia lnianego
1/2 szklanki niemielonego siemienia lnianego



1. Wszystkie składniki, poza mielonym i niemielonym siemieniem lnianym, namoczyć w zimnej wodzie (1godz).
Odcedzić.
2. Z namoczonych owoców odłożyć garść żurawiny,migdałów(grubo posiekać), rodzynków,kilka moreli (grubo pokroić). 
3. Resztę owoców, pestki słonecznika,migdały dokładnie zmiksować,dodać oba rodzaje lnu i odłożone wcześniej owoce i grubo pokrojone migdały.Wszystko bardzo dokładnie wymieszać.
4. Masę wyłożyć na blaszkę wyłożoną folią do żywności, wyrównać powierzchnię i wstawić na noc do lodówki.
5. Po wyjęciu z blaszki pokroić na cienkie batoniki, ułożyć na talerzu i pozwolić przeschnąć. Suche też są smaczne.

Zabieram je ze sobą na siłownię w dni w które biegam. Natychmiast po biegu, jeszcze w szatni zjadam taki batonik aby uzupełnić straty energetyczne. Pasują też do kawy jako eko-ciasteczko.



1 komentarz:

  1. Batoniki wyglądają pysznie i pewnie też tak smakują,
    ale do pełni szczęścia marzy mi się schrupanie ich z kawą podaną w Marbelli...
    zresztą Haniu na pewno robisz je najlepiej!

    OdpowiedzUsuń