niedziela, 26 kwietnia 2015

Powrót do domu cd...3

Tuluza przywitała nas zmianą pogody, jak można się o tej porze roku spodziewać - zmianą na gorsze. Pada deszcz, wieje wiatr i jest zimno.
Szkoda, bo miasto jest bardzo ładne, szerokie ulice, ładna zabudowa starej części. Trochę przypomina Paryż. Tuluza jest miastem uniwersyteckim stąd na ulicach widzi się bardzo dużo młodzieży. Kolację zjedliśmy w restauracji o nazwie "Kantyna przy teatrze". Ja doradę a Andrzej ravioli, nie były to dania tak wymyślne jak w Gironie, ale bardzo smaczne, a młoda załoga bardzo miła.
Po hotelowym śniadaniu przed udaniem się w dalszą drogę odwiedziliśmy targi jedzenia i mebli w Tuluzie. Pogoda nie zachęcała do spacerów więc na targach było bardzo dużo ludzi. Jeśli chodzi o jedzenie to swoje stoiska mieli także Hiszpanie z pobliskich Pirenejów.
Po południu wyruszyliśmy w drogę do Cahors, tam spędzimy Wielkanoc z Małgosią i rodziną Brica.
W domu rodziców Brica w Arcambal byliśmy wieczorem sobotę.
Dwa dni pobytu były zaplanowane i wypełnione przygotowanymi dla nas atrakcjami. Spędziliśmy je bardzo miło wśród ludzi bardzo gościnnych, otwartych, uśmiechniętych i bardzo przyjaznych. Nie będę rozpisywać się o jedzeniu bo to wymagało by osobnego potraktowania. Powiem tylko, że było wspaniałe, regionalne, przygotowane z lokalnych często własnych produktów (wino, szparagi, foie gras, sery). Wspomnieć jednak muszę o cieście przygotowywanym na specjalne okazje - pastis. Nazwa pochodzi od słowa pasta, nie od anyżkowego napitku. Do przygotowania używa się ciasta jak na makaron, ale "rozciągniętego" aż jest prawie przeźroczyste, jabłek, rumu. Po upieczeniu ciasto przypomina nieco niemiecki strudel, ale jest od niego delikatniejsze. Andrzeja nie można było od niego odkleić.



W przerwach między odwiedzinami i posiłkami zwiedzaliśmy okolicę, a było co podziwiać! Dni były piękne słoneczne, choć chłodne. Arcambal leży w zakolach rzeki Lot. Tworzy ona malownicze przełomy między wysokimi wapiennymi wzgórzami (klify), porośniętymi lasami dębowymi i zaroślami bukszpanu. W lecie zbiera się tu trufle!
Zabudowa z rzadka rozsianych skupień starych domów jest przepiękna. Domy i kościoły, pałacyki i stare fortyfikacje zbudowane zostały z lokalnego kamienia. Romańskie, małe kościoły otoczone są przez niewielkie cmentarze.
W pobliżu znajduje się wiele atrakcji turystycznych między innymi średniowieczne miasto Rocamadour. Zaliczane jest do jednego z najliczniej, po Mont- St- Michel, odwiedzanych miejsc we Francji. W kwietniowym ostrym słońcu prezentowało się wspaniale.
Z tego miejsca pochodzą pyszne, kozie sery pleśniowe o tej samej nazwie co miasto.
Samo Cahors było bardzo ważnym ośrodkiem miejskim w Średniowieczu i liczyło wtedy więcej mieszkańców niż dzisiaj. Leży na szlaku pielgrzymek pieszych do Santiago de Compostela. Założone zostało przez Celtów.W średniowiecznej Europie było najważniejszym ośrodkiem giełdowym i bankowym, kres jego znaczeniu położyła Wojna Stuletnia.Z miasta wywodzi się papież Jan XXIII, założyciel uniwersytetu w pobliskiej Tuluzie.Cahors pełne jest niezwykłych atrakcji turystycznych: most, wieża wisielców,fontanna, fortyfikacje, domy i średniowieczne uliczki.



Niestety, we wtorek trzeba było pożegnać niezwykle gościnnych gospodarzy i powiedzieć "do zobaczenia" urokliwym miejscom.
Czuliśmy się świetnie obcując z przemiłymi ludźmi i mieszkając w domu z prawie 200-letnią tradycją. Czuło się w nim obecność przeszłych generacji.




Udaliśmy się w dalszą drogę do domu.
Następnym przystankiem było Dijon. Przed wiazdem do miasta w Nuits -Saint- George zatrzymaliśmy się w "Cassissium", miejscu znanym i wielokrotnie przez nas odwiedzanym. Burgundia słynie nie tylko z doskonałych win, produkuje się tu likier z czarnej porzeczki - cassis. Uzupełniliśmy zapasy, przy okazji kupując doskonałe musztardy z Dijon.

Następnym przystankiem będzie niemieckie Lindau...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz