wtorek, 10 marca 2015

Jerez de la Frontera II, Drugi tydzień festiwalu flamenco

Właśnie przyjechaliśmy do Jerez na drugi weekend festiwalowy. Zatrzymaliśmy sie w tym samym hotelu co poprzednio (Villa Jerez). Nie jest duży (18 pokoi), ładnie położony w dużym ogrodzie. Na śniadanie podają bardzo dobre, małe croissanty, to miła odmiana po codziennej owsiance w domu.
Podczas tego pobytu, oprócz flamenco w mieście czekają na nas inne atrakcje : odbywają się dwu i trzy gwiazdkowe zawody w ujeżdżeniu.Wybieramy się na nie jutro i pojutrze.
Dziś wieczorem (czwartek, 26 II) idziemy na koncert do "Sala Paul", jednej z kilku sal, w których obok teatru Villamarta odbywają się festiwalowe przedstawienia. Występować będą Marco Flores i Olga Pericet. Pamietam tę parę z poprzednich lat, zawsze bardzo podobał mi się ich taniec. To flamenco bardziej zwrócone w stronę tradycji niż nowoczesne (ale nie taniec w starym typie) podbudowane wyraźnie klasycznym wykształceniem baletowym tancerzy.

Jesteśmy świeżo po koncercie. Odbywał się w innej konwencji niż w teatrze. Przede wszystkim scena była bardzo blisko widowni (brak proscenium). Poszczególne części oddzielała narracja prowadzona przez przystojnego, starszego, siwego pana. Rozmawiał on także z tancerzami. Mogliśmy się tylko domyślać z poszczególnych zrozumiałych dla nas słów, że rzecz dotyczyła filozofii tańca, problemów z przedstawianiem uczuć bez słów, samymi tylko gestami, historii flamenco.
Tancerze byli bardzo naturalni, nie gwiazdorzyli, siedząc po kolejnych tańcach na krzesełkach i odpowiadając na pytania byli zwykłymi, młodymi, szczupłymi ludźmi, niczym szczególnym się nie wyróżniającymiW tańcu zmieniali się rośli, pięknieli, stawali się niezwykli. Koncert jak wszystkie poprzednie bardzo nam się podobał.

Ostatni w tym tygodniu festiwalowym oglądany przez na spektakl poświęcony był postaci amerykańskiego pisarza romantycznego Allana Edgara Poe, jego miłosci do Virgini Elizy Clemm, jego nałogom, szaleństwu i śmierci. W roli pisarza wystąpił Ruben Olmo. Wszystko w tym balecie zaczynając od tancerzy, poprzez scenografię, muzykę, śpiew, ubiory doskonale oddawało mroczną historię pisarza. Scenografia nawiązywała do głównych dzieł autora pt."Kruk" i "Czarny kot". Zwłaszcza scena tańca Olmo ubranego w czarną suknię do flamenco na tle lecących, ogromnych, czarnych ptaków wspaniale oddawała stany psychiczne głównego bohatera. Sceny zbiorowe z udziałem adeptów sztuki flamenco też urzekały ekspresją. Ruben Olmo, wg. mnie jak żaden przed nim z oglądanych przez nas artystów, oddał stany psychiczne swojego bohatera posługując się tylko gestem.
To już nie było flamenco tak jak je sobie wyobrażamy : urocze kobiety w pięknych strojach i szczupli, wykwintni caballeros, to był balet nowoczesny, odwołujący się do skrótów myślowych, pokazujący mroczną stronę ludzkiej psychiki. Myślę, że ci którzy przyjechali obejrzeć klasyczne flamenco mogli poczuć się zawiedzeni, a przywożone są tu na jeden spektakl całe autobusy turystów. Nam bardzo się ten spektakl podobał, chciałabym obejrzeć Rubena Olmo w innych jeszcze przedstawieniach, może za rok...
Zawody w ujeżdżeniu odbywają się na terenie należącym do fundacji Królewskiej Szkoły Jazdy. To piękny ogród położony w centrum miasta z zabytkowymi stajniami, ujeżdżalnią, maneżami i niewielkim pałacykiem w którym mieści się restauracja. W parku na wysokich drzewach znajdują się gniazda kilku bocianich par. Głośny klekot ptaków nie przeszkadzał konkursowym koniom w prezentacji programu.







 Pierwszy raz miałam okazję widzieć programy ujeżdżeniowe prezentowane nie tylko przez konie ras niemieckich, holenderskich czy skandynawskich ale też przez konie ras z Półwyspu Iberyjskiego.  Wg mnie, nie jestem znawcą, najpiękniej prezentowały się siwe konie andaluzyjskie i luzytańskie.

Niestety dzisiaj wyjeżdżamy z Jerez nie będziemy więc widzieć ujeżdżeniowych programów najwyższej klasy konkursu.

1 komentarz: